Zaznacz stronę

Ruch drogowy na Bali jest chaotyczny, żeby użyć delikatnego stwierdzenia. Nie jest może aż tak źle jak w Wietnamie czy innych częściach Azji, jak to się widzi na niektórych filmach w tv, ale dla kogoś kto pochodzi z Polski, jest to samobójstwo na kółkach. Nawet doświadczeni motocykliści będą mieli problem z przystosowaniem się i zajmie im to tak z dzień, żeby się przyzwyczaić.

Generalnie gdy jeździsz na skuterze czy motocyklu to kieruj się kilkoma zasadami:

  1. Miej międzynarodowe prawo jazdy, tak na skutery też trzeba je tu mieć.
  2. Zawsze kask. Zawsze.
  3. Zakładaj, że każdy na drodze chce Cie zabić. Psy w szczególności.
  4. Na chodniku też nie jesteś bezpieczny. Nigdzie nie jesteś bezpieczny.

Samochodem nie jeździłem tu jeszcze i nie mam zamiaru. Uliczki są wąskie, Wayany na skuterach i motocyklach krążą wokoło aut jak elektrony w atomie. I nie ma znaczenia, że Wayan zajechał droge czy uderzył w Ciebie. Zawsze wina auta: bo jest większe. Wyprzedzanie samochodów to z lewej, to z prawej strony też jest codziennością. Zresztą, poruszanie się jednośladem jest o wiele szybsze.

Zostanę przy swoim Bysonie, lubię mojego Bysona. Nie macie pojęcia jakie gabaryty da się przewozić na dwóch kółkach. Sam siebie czasem zaskakuję. Zakupy w plecak. Do plecaka czasem inne rzeczy poprzyczepiane. Trzyma się to… jakoś, ale daję radę. Ostatnio wracałem ze sklepu z suszarką do naczyń przypiętą do plecaka.

Suszarka na plecach.

Suszarka na plecach.

A to jest nic w porównaniu do tego co miałem poprzypinane do plecaka. Albo co miałem poukładane na baku przed sobą.

Na skrzyżowaniach, które są oznaczone albo gdzie są światła wszyscy lokalni jeżdżą, w większości, zgodnie ze znakami, ale i tak zdarzą się Wayany, które będą przejeżdżać na wczesnym zielonym (czerwone zanim wjedzie na zielone) i późnym żółtym (zanim wejdzie na czerwone) ALBO po prostu nie będą się przejmować i takie rozpędzone Wayany na skuterach cisną 60km/h przez skrzyżowanie na czerwonym.

Na skrzyżowaniach, które nie są oznaczone w żaden sposób wszyscy jeżdżą na nich wolno i ostrożnie, ruch sam się reguluje, ale to wszystko działa na zasadzie:

MAM WIĘKSZY PENIS WPUŚĆ MNIE!

I jak się nie wymusi pierwszeństwa, to nigdzie się nie pojedzie. Auta, włączając się do ruchu, powoli ale sukcesywnie wbijają się na pas, aż w końcu zablokują na tyle drogi, że i skuter nie przejedzie. Bo inaczej nikt nie wpuści.

Kierowanie ruchem też jest ciekawe. Bo na tych większych albo małych, ale ważnych, skrzyżowaniach często pojawia się policja albo Pecalang i oni kierują ruchem w godzinach szczytu. To chyba dla zapewnienia bezpieczeństwa i upewnienia się, że właśnie żaden Wayan nie będzie cisnął przez skrzyżowanie gdy nie powinien.

Co do ubioru na motocykl, wiadomo, powinno się mieć kask, rękawice, kurtkę, spodnie, buty. Teraz zgadnijcie co mają zwykle na sobie Wayany.

No, zgaduj dalej, nie, to też nie to. Dobrze! Czasem mają kask… Czasem. Zwykle jest to Wayan w tshircie, spodenkach i to już. I właśnie takie Wayany cisną przez skrzyżowanie na czerwonym 60km/h. Jeszcze jakoś zrozumiem, że kasku nie założą, ale żeby nawet butów nie mieć? Od biedy nawet japonki (nie, żeby jakoś to mogło pomóc), no cokolwiek.

Osobiście jeżdżę po mieście w kasku, ale na wyprawy dłuższe zakładam kurtkę, rękawice itd. Powiem wam szczerze, że jakbym miał się opatulać w ten cały strój, żeby jechać po bułki do sklepu to chyba coś bym miał nie tak w głowie.

Czasem znajomi pytają:

  • Hurr Durr, a bezpieczeństwo?!
  • Hurr Durr Dupa, pomieszkaj tu ponad 1.5 roku to zobaczymy jak będziesz się ubierał. Tygodnia nie wytrzymasz.

Największym ‚mistrzem’ jakiego widziałem kiedyś na drodze był Wayan na Kawasaki Ninja, Litrowym, nie 250ccm. Na potężnej maszynie. Jechałem wtedy około 100km/h, on tylko śmignął obok. Mym oczom ukazał się Wayan na w/w motocyklu i miał na sobie szorty. Tak. Szorty i tylko szorty. Zero kasku, zero kurtki, rękawic, butów. Nic. W sumie łatwiej wymienić co miał na sobie, bo to była zapewne jedna rzecz: no kurwa, szorty.

Ok, nie moja sprawa, widać jest to profesjonalny Wayan, który wie co robi. Kimże jam, żeby mu mówić co ma robić, albo oceniać…

Ale, że tylko kurwa szorty?!

Innym ciekawym egzemplarzem był Wayan który stał obok mnie na światłach. Padał deszcz. Ubrany był w kask, przeciwdeszczową kurtkę, spodnie. Siedział na jakimś fajnym motorze, nie na skuterze… ale butów to nie miał. Gdzie tu sens i logika?

No, to skoro już wiemy, że Szalone Wayany są wszędzie, że auta wyjeżdżają znikąd to czas dojść do morderczych psów grozy. Szybkie wprowadzenie: psy są wszędzie, śpią po środku dróg, chodników i nikt ich nie pilnuje. Polecam poszukać w sieci tematu ‚Bali Dogs’. Ale do sedna. Wracałem kiedyś ze znajomym z Ku De Ta, fajny beachfront bar, akcja działa się w nocy i jechaliśmy na motocyklach już do domu. Na plaży odpalane były fajerwerki i jeden z tych psów się wystraszył i biegł środkiem ulicy, znajomy jedzie przodem, ja za nim. Pies biegnie, znajomy już ma go wyprzedzać, jak tylko się z nim zrównał to pies stwierdził, że samobójstwo i wbiegł mu pod przednie koło. Motocykl wywrócony i do naprawy. Znajomy pozdzierany. A jebany pies wstał i pokuśtykał gdzieś.

Takie wypadki są nagminne, bo nikt nie kontroluje tych psów. Rząd ma to w dupie, lokalni ludzie w ogóle się tym nie przejmują i te biedne zwierzaki łażą po tych ulicach i wbiegają pod auta, skutery, motocykle. Jest kilka organizacji jak BAWA i coś tam niby robią, ale ja w żaden sposób nie widzę poprawy sytuacji.

No dobra, ale koniec już z tymi psami. Najlepsze na koniec… taka sytuacja: Idziesz ze swoją lepsza połówką chodnikiem na spacer, zaglądasz do sklepów z pamiątkami, albo właśnie wychodzisz z restauracji. Trzymacie się za rękę, jakiś buziak i ogólnie jest tak słodko, że trzustka nie wyrabia z insuliną i dostajecie cukrzycy… Wtem znikąd dociera do was, dźwięk skutera albo motocykla, ale patrzysz na drogę, a tam korek taki, że wszystko stoi, nawet jednoślady. Myślisz bez sensu. Nagle klakson, silnik jakby głośniej, odwracasz się, a tam pędzi skuter, za nim motocykle i skutery chodnikiem wprost na was. Jedyne co wam pozostaje to przykleic się do szyby, albo jak macie farta, schować się w sklepie. Jednoślady przejeżdżając obok i ten znajomy efekt doplera jak wisienka na torcie…

Wiem jak to jest z perspektywy pieszego i zioma na motocyklu. Na motocyklu jest lepiej…

Wypadki drogowe są tu nagminne. Sam uczestniczyłem w trzech. Pierwszy z nich w zeszłym roku, jechałem prosto jednokierunkową i z lewej Wayan na skuterze po prostu wyjechał mi na drogę, nie mógł się przytulić do lewej to z prawej mógłbym go ominąć. Nie. To by było za proste. Jechał szerokim łukiem do prawej krawędzi jezdni. Więc wjechałem w niego. I boom. Wypadek. Nic mi nie było, przeturlałem się, pare plastików połamanych. Wayan też przeżył. Nie miałem wtedy miedzynarodowego prawa jazdy więc dałem mu 500,000 idr ( w sumie sam chciał tyle) i pojechał wpizdu. Mimo, że to on wymusił pierwszeństwo i tak moja wina, bo był przede mną. Bez komentarza.

Drugi raz wyprzedzałem na motocyklu i znikąd babka na skuterze postanowiła skręcić w prawo. Bez kierunkowskazu, bez spojrzenia w lusterka, nie wspomne o lekkim obróceniu głowy, żeby zobaczyć czy nic nie jedzie. I podobna sytuacja co w pierwszym wypadku. 500,000 idr i idź wpizdu. Wayanka przeżyła.

Trzeci raz był całkiem niedawno, ze 2 tygodnie temu. Jechałem w Amed, nikogo nie było, nikogo nie wyprzedzałem, ale na drodze, jak to się często tam zdarza na zakręcie był piasek. Koło się poślizgnęło na piachu i gleba. Nic mi nie było, kierownica w moto się trochę wykrzywiła, ale nic czego but nie naprawi. Ale tu jakbym nie miał kurtki na moto to bym się pozdzierał, a tak w sumie to miałem trochę stłuczony łokieć i biodro. Zawsze uważam na piach na drodze, ale ten był tak schowany, że już nie dało się go uniknąć. No cóż. Zdarza się, trza się podnieść i do przodu.

Piach przy drodze.

Piach przy drodze.

Piach przy drodze to jest normalka. Przy okazji bonus z jeszcze nieprzasadzonego sposobu pakowania towaru na samochody.

Piach przy drodze to jest normalka. Przy okazji bonus z jeszcze nieprzasadzonego sposobu pakowania towaru na samochody.

Piasek? Nieee... Jaki piasek?

Piasek? Nieee… Jaki piasek? Gdzie? Niemożliwe!

Co do wypadków i policji. Jeżeli nie musicie to nie wzywajcie policji. Załatwcie wszystko na miejscu i jedźcie gdzie mieliście jechać. Bo przy takich mniejszych stłuczkach i wypadkach to policja jeszcze będzie chciała, żeby im dać kasę. Nie ma to jak Policyjne Wayany z wąsem domagające się kasy.

Jakość dróg się poprawia. Coraz więcej genialnie wyprofilowanych dróg usytuowanych na zboczach wulkanów z przepięknymi widokami. Zakrętami, zakręcikami, gdzie pokonując je nagle zdajesz sobie sprawę z tego jak sam do siebie w kasku krzyczysz:

  • Ja pierdole! Jakie to jest zajebiste!
  • Boże, jak tu pięknie!
  • AAAAA!!!
  • O kurwa! Jaki epicki zakręt!

Miałem tak podczas jednego z roadtripów, opisanych tu. Oczywiście, zdarza się też, że droga się kończy, jest w budowie i trzeba się wbić między walec a, cholera wie co to jest, fadroma? Wyglądało to tak jak na poniższym filmie.

Nagle… Walec. from Eric Tracz on Vimeo.

Ehh… moje pierwsze jazdy skuterem, pamiętam jak dziś. Boże, jak ja się go kurczowo trzymałem i modliłem, żeby nie umrzeć. Teraz jestem zaprawiony w ‚boju’ i nie straszne mi te korki, ruch drogowy, chodnikowy itd. Aż chce się wkleic mema z panem White, który mówi: I AM NOT IN DANGER. I AM THE DANGER.

Morał z tego wszystkiego jest taki. Jak tylko zaakceptujesz śmierć w sercu i wszystkie sprawy bedziesz miał podomykane, odnajdziesz się w tym ruchu ulicznym. Inaczej, trzymaj się Uber’a. Albo taksówek, prywatnych kierowców itd. Nic jednak nie pobije zwiedzania tej wyspy, jak jazda na jednośladzie.

Wszyscy chcą mnie zabić i są niepoczytalni… a potem stajesz się jednym z nich.