Od pokoleń ludzie, którzy tu mieszkają żywili się tym co wyhodowali i tym co złapali. Za dużo styczności z ‘cywilizacją’ nie mieli do relatywnie niedawna. Dowodem, może nie najlepszym, jest to, że paredziesiąt lat temu wszystkie kobiety chodziły tu topless. Nikt się tego nie wstydził itd.
Potem wpadli biali i trzeba było schować cycki. Bez sensu!
Dziś Bali jest jednym z miejsc turystycznych, które każdy chciałby odwiedzić przynajmniej raz. I powiem wam, że warto. Bo poza sportami zimowymi robić tu można wszystko (chodzi mi tu o spędzanie wakacji).
Po jednej stronie macie wulkany więc jak ktoś lubi chodzenie po górach to wspaniała sprawa. Potem możecie iść przez dżunglę, tak o, dla rozrywki.
Tylko uważać na węże, pająki i jaszczury.
A jak sie znudzi to całe łażenie, to zapraszam do wylegiwania się na śnieżnobiałych, piaszczystych plażach. Czarny piasek i kamieniste plaże też są. Ale ile można leżeć i smażyć się w ‘wiecznym’ słońcu, sączyć wode z młodego kokosa. To może popływać? Nie ma problemu, polecam snorkeling i zrobienie sobie misji pod tytułem:
Dzisiaj znajdę Nemo!
Nurkować też można. Jak znajdziecie odpowiedniego Wayan’a to jeszcze wam załatwi speargun i możecie zapolować na tuńczyki bądź makrele… Tak wspaniały obraz. Wszystko piękne… rafa koralowa jest urzekająca do granic wytrzymałości… człowiek chciałby po prostu zatrzymać czas i tak wpatrywać się w te kolorowe rybki, ukwiały itd… AŻ TU NAGLE ZNIKĄD, ZNIENACKA, ZASKAKUJĄC I PRZERAŻAJĄC…
Pastikowa torba prosto w ryj!
Pare razy zdarzyło mi się, że pływałem i jedna, dwie plastikowe torby, kubki, klapki itp itd ocierały się o mnie, były w pobliżu i ogólnie psuły cały ten niebiański widok i nastrój. Znalazłem też pare razy…
Wszelakiego rodzaju pojemniki po żarciu i napojach, które serwują w samolotach czy na promach.
Nie jestem jakimś hipisem, który krzyczy:
SAVE THE PLANET! SAVE THE PLANET!
Ale śmieci to ogromny problem Bali. Są wszędzie. Tubylcy, tak jak zaczynałem pisać na początku, za dużo kontaktu z ‘cywilizacją’ nie mieli, dlatego jedli z liści bananowaca (do dzisiaj na nich serwuje się potrawy, i dla ubogich i w tych lepszych restauracjach). Po tym jak zjedli, to rzucili te liście, ogryzki, ości po rybach itd pod siebie albo do pobliskiego potoku i poszli dalej.

Rozbita droga dojazdowa do mojego domu, cały plastik wyciągnięty na wierzch. Taka akcja się powtarza co kilka miesięcy.
Dzisiaj robią dokładnie to samo, ale z plastikowymi opakowaniami. Nie są nauczeni, że to się nie rozkłada w ciągu tygodnia. Nadal myślą, że rzeka zabierze i będzie czysto. Tylko, że rzeka wywali to do morza / oceanu, a potem to i tak wyląduje na plaży.
Wiele z tego syfu trafia też na te wszystkie wszechobecne pola ryżowe. A potem całe hipisostwo kupuje ten niby ‚organic’ ryż bez pestycydów, który wyrósł na stercie przememłanych śmieci. Taka prawda.
Wiele razy zdarzyło się, że szedłem gdzieś wypiłem co miałem w butelce rozglądam się, ale kosza nie uraczysz. Po prostu ich tu nie ma. A jak są to prywatne i poukrywane gdzieś w bramach itd. I tak kończyłem z butelką czy papierkiem w kieszeni, bo nie lubię śmiecić.
Od niedawna w Hubudzie co jakiś czas są organizowane jakieś spotkania żeby razem burzomóżdżyć (brainstorming) jak to przekonać tubylców do dbania o to co mają. Zorganizować ich jakoś itd.
Jestem tu od prawie półtora roku i w tej kwestii niewiele się zmieniło. Przynajmniej nie na tyle, żebym zauważył. Ostatnio jak jechaliśmy z Matt’em na Balangan Beach, to był taki odcinek trasy gdzie przy samej drodze tak z kilometr ciągnęło się dzikie wysypisko plastiku wszelakiej maści. Morze plastiku.
Śmieciarki i to jak są śmieci odbierane to już samo w sobie na osobny wpis zasługuje. Bo jak to widze, to tak bardzo brakuje mi jakiegokolwiek BHP.
Żeby poprzeć to o czym piszę to pokaże wam panoramę z mostu. Fajna panorama. Mi sie podoba. Pomijam już to, że kable zasilające wiszą tak strasznie z dupy, że moje OCD nie wyrabia, ale to na jak tu kable wyglądają to już też na inny wpis.
Ale ja nie o tym chciałem…
Jest to jedna z większych świątyń w samym Ubud. Co rusz mają tam ceremonie i procesje do niej. Lokalni idą się tam modlić, turyści zwiedzać wszystko pięknie aż człowiekowi się cofa z nadmiaru słodkości tego obrazka.
Ale czekaj, czekaj. A cóż to? To po prawej, takie niby białe, niby plama… powiększasz zdjęcie i…
Jeb, ach, no tak, toż to kupa śmieci obok większej kupy śmieci, a te białe małe plamki to więcej śmieci. Tak sobie leży na skarpie, bo czemu nie. Przyjdą większe deszcze, zmyją te śmieci do rzeki poniżej i problem zniknie.
A potem pojadę sobie na plażę poszukać nemo i dostane plastikiem w ryj.